Budzisz się, otwierając powoli oczy. Budzisz się, choć wczoraj kładłeś się spać z marzeniem, by dziś już nie wstać. Dziś, jutro, nigdy. Wczuj się teraz i zobacz, jak wygląda świat z tej drugiej strony. Z tej strony, z której zdrowy człowiek prawdopodobnie nigdy go nie ujrzy.
Z wielkim
trudem wstajesz z łóżka. Zastanawiasz się, po co właściwie to robisz. Przecież
dziś i tak nie czeka Cię nic dobrego. Równie dobrze mógłbyś przeleżeć w tym
łóżku całe swoje życie, a już najlepiej gdybyś mógł w nim zasnąć i nigdy więcej
się nie obudzić. Nie wiesz, co tak naprawdę powstrzymuje Cię przed odejściem z
tego świata. Codziennie mówisz sobie, że wytrzymasz tylko ten jeden nadchodzący
dzień. Kiedyś kładłeś się spać i miałeś nadzieję, że może jutro będzie dla
Ciebie lepsze. Dziś nie masz już żadnej nadziei. Czujesz w sobie pustkę
porównywalną do żałoby po śmierci ukochanej osoby, ale przecież… nikt nie
umarł.
Nie
zamierzasz dziś się myć. Przecież i tak nikt Cię nie będzie wąchał, bo nie masz
najmniejszej ochoty nikogo widzieć. Wczoraj też się nie myłeś. I przedwczoraj
też. W sumie nawet nie pamiętasz, kiedy ostatnio zaszczyciłeś łazienkę swoją
obecnością. No bo po co miałbyś to robić? Dla siebie? Twój węch szwankuje, nie
czujesz już swojego brzydkiego zapachu.
Tak samo
jak nie czujesz zapachu kawy, którą zwykłeś robić o poranku. Teraz nie czujesz
już nawet jej smaku. Sam nie wiesz, czemu ją pijesz. Chyba po prostu
przyzwyczaiłeś się do tej czynności. Nie jest skomplikowana, więc potrafisz ją
wykonać. Nie zawsze Ci się udaje, czasem zawieszasz się nad kubkiem i
zapominasz, po co go wyciągnąłeś.
A czasem
patrzysz przez okno na piękne widoki, które teraz są obrzydliwe i wspominasz
czasy, kiedy marzyłeś o zwiedzaniu świata. Dziś za oknem widzisz tylko szare
łąki, szare domy i szare, brzydkie niebo. Nawet w ciągu słonecznego dnia.
Zastanawiasz
się, czy zjeść śniadanie. W domu jednak nie ma nic oprócz starego chleba.
Kiedyś uwielbiałeś buszowanie po sklepach, a dziś… dziś już nie wychodzisz z
domu. Łapiesz w dłoń kromkę czerstwego pieczywa, w drugiej zaś trzymasz kubek
kawy. Kiedyś uwielbiałeś kawę z dużą ilością mleka, dziś jest Ci obojętne, co
pijesz. Siadasz na łóżku i zastanawiasz się, jak będzie wyglądał Twój
dzisiejszy dzień. Czy tak jak zwykle wypijesz kawę, a później przeleżysz w
łóżku cały dzień?
Obiegasz
wzrokiem mieszkanie. Wygląda strasznie. Ciężko mówić o motywacji do sprzątania,
kiedy nie masz jej nawet do życia. Przez głowę przebiega Ci myśl, by
posprzątać. Kiedyś lubiłeś puszczać sobie muzykę i sprzątać przez kilka godzin,
aż do wybitnego porządku. Na wspomnienie o tym, czujesz iskierkę wewnątrz
siebie. Która z sekundy na sekundę coraz bardziej zanika.
– Nie warto – myślisz sobie i siadasz na kanapie – nic nie
warto.
Kiedyś
potrafiłeś się cieszyć z najmniejszych rzeczy. Potrafiłeś się śmiać i żartować.
Dziś odpowiadasz zdawkowo, o ile w ogóle odpowiadasz. Czasem chciałbyś zagaić
jakąś rozmowę, znów pojawia się taka sama iskierka! Która znów znika.
Zastanawiasz się, co w takim razie warto robić?
– Nic nie warto – powtarza Twój przyjaciel.
Nie masz
pojęcia, czemu Cię tak traktuje. Dlaczego taki dla Ciebie jest? Co zrobiłeś, do
cholery, nie tak?
– Pamiętasz jak kiedyś chcieliśmy
osiągnąć w życiu tak wiele? – pyta Cię – jak chcieliśmy być kimś? Kim
teraz jesteśmy, stary? Jakie mamy marzenia? Kim Ty jesteś? Czemu jesteś taki
beznadziejny? Zastanawiasz się, czemu nikt Cię nie kocha? Znalazłem odpowiedź!
– To nieprawda, są ludzie, którzy
mnie kochają. – odpowiadasz.
– Nikt Cię nie kocha. Nikogo nie masz. Rozejrzyj się? Kto
tutaj jest razem z Tobą? Oprócz mnie, nie masz nikogo. Nic nie znaczysz. Jesteś
nikim. Nic nie potrafisz. Nie powinieneś żyć.
Jesteś nikim,
nic nie potrafisz, nie powinieneś żyć. Zaczynasz w to wierzyć. Właśnie taki
jesteś. Właśnie to słyszysz każdego dnia. Właśnie o tym myślisz każdego dnia.
Dlaczego więc żyjesz? Dlaczego jeszcze ze sobą nie skończyłeś?
Powoli
osuwasz się na podłogę. Z Twoich oczu lecą kolejne łzy. To nie są zwykłe łzy
smutku. To są łzy pełne żalu i goryczy. Płaczesz jak małe dziecko. Nie
potrafisz poukładać swoich myśli, w głowie masz jedno wielkie gówno. Nie
umiesz się skupić, przez głowę przepływają Ci setki, o ile nie tysiące, myśli.
Złych myśli. Nie potrafisz się uspokoić. Potrzebujesz kogoś obok siebie,
jednocześnie nikogo nie chcąc. Chcesz się przytulić, jednoczeście chcąc kogoś
odepchnąć. Chcesz ze sobą skończyć, jednoczeście nie kończąc ze sobą. W Twojej
głowie panuje tak wielki szum, że aż staje się słyszalny. Nie słyszy go jednak
nikt. Poza Tobą.
Za wszelką
cenę starasz się uspokoić, przypominasz sobie dobre chwile, jakie spotkały Cię
w życiu. Pojawia się iskierka nadziei.
– To minie – myślisz przez chwilę.
Nagle wszystko
znika. Te dobre myśli zaczynają się zniekształcać, zamieniają się w koszmar,
który na nowo powstaje w Twojej głowie. Zamiast dobrych rzeczy, widzisz teraz
przed sobą swoje beznadziejne życie. Nieudolne próby ratowania go. Wszystkie
błędy, jakie kiedykolwiek popełniłeś. Wszystkie krzywdy, jakie wyrządziłeś.
Widzisz wszystkie najgorsze rzeczy, jakie potrafisz sobie wyobrazić. Wszystko
dookoła Ciebie staje się dziwnie odległe, tak jakby nie istniało. Jesteś sam na
sam ze swoją głową.
Czasem
uspokajasz się po chwili, a czasem potrafisz przechodzić przez ten koszmar
przez kilka długich godzin. Tracisz wtedy łączność ze światem. To jest właśnie
ten moment, kiedy myślisz (i jesteś pewien), że gorzej już, kurwa mać, nie
będzie. To jest stan, kiedy jesteś na samym dnie. To jest Twoja codzienność.
Wycierasz
łzy i rozglądasz się po mieszkaniu. Twój wzrok zatrzymuje się na półce. Leżą na
niej tabletki.
Znów
zapomniałeś łyknąć swoje pigułki?
0 Komentar